Udzieliliśmy ponad 4 miliony porad

Czy czytanie horoskopów jest bezpieczne?

Data publikacji: 2025-03-27

Kategoria: Astrologia

Czy czytanie horoskopów jest bezpieczne?

Czyli: czy marchewka może szkodzić?

Ten nieco przewrotny tytuł przyszedł mi do głowy, kiedy przeczytałam artykuł opublikowany w dniu 06.01.2025 r na łamach Gazety Wyborczej, autorstwa Arkadiusza Gruszczyńskiego, pod redakcją Małgorzaty Bojary pt. „Moda na ezoterykę. Czy wiara w horoskopy i tarota może być niebezpieczna? Autor artykułu stara się znaleźć odpowiedź, czy takie praktyki, jak czytanie horoskopów, sprawdzanie senników czy inne sprawy związane z szeroko pojętą ezoteryką są szkodliwe i niebezpieczne. W tym celu przeprowadza rozmowę z dwójką filozofów, Tomaszem Stawiszyńskim oraz Agatą Czarnacka, która oprócz tego, że jest filozofką, zawodowo zajmuje się stawianiem kart tarota. Jest również feminityczną publicystką, która przez lata związana była ze środowiskiem lewicowym.

Ze względu na to, że sama jestem parapsychologiem, od lat pracującym w branży ezoterycznej, artykuł ten bardzo mnie zaintrygował. Jednak nie otrzymałam niestety rzetelnej odpowiedzi na postawione pytanie, za to od początku miałam wrażenie, że nastawianie autora tekstu do ezoteryki jest z gruntu pejoratywne, a rozmowy, które przeprowadził z wybranymi osobami, potwierdziły, ale jedynie jego sceptycyzm w stosunku do tej dziedziny.

Na wstępie felietonu autor przytacza kilka danych, np. ile osób w Polsce czyta codziennie horoskopy lub ile osób zagląda na strony internetowe związane z ezoteryką. Informuje również, nie podając tym razem żadnych statystyk, że są ludzie, którzy nie potrafią wykonać najprostszej czynności bez postawienia sobie kart tarta. Stwierdza, że są „sparaliżowani bezczynnością, chociaż poszukują sprawczości”. Żeby zrozumieć, co jest przyczyną tego zjawiska, Gruszczyński przeprowadził rozmowę z dwiema osobami, mającymi dwa odmienne punkty widzenia na temat ezoteryki.

Pierwszym rozmówcą była Agata Czarnacka, a z wywiadu dowiadujemy się, że tarocistka interesuje się ezoteryką od lat 90, czyli od czasu, kiedy była jeszcze na studiach oraz, że mama Pani Agaty jest z zawodu teologiem katolickim. Rozmowa, którą Gruszczyński przeprowadził z tarociską, miała na celu wyjaśnienie, dlaczego w dobie sztucznej inteligencji ludzie wierzą w magię, nie otrzymujemy jednak na to pytanie odpowiedzi. W zamian, dość sarkastycznie autor stwierdził, że na początku rozmowy musiał wysłuchać instrukcji obsługi, czyli informacji, z czego składa się talia tarota. Czytając tekst daje się wyczuć jego poirytowanie, a sam autor podkreśla, że jest sceptyczny w stosunku do kart tarota i zadaje pytanie, czy filozofka „rzeczywiście wierzy, że kilkadziesiąt kart jest w stanie powiedzieć coś sensownego o życiu człowieka”. Agata Czarnacka opowiada, że tarot jest narzędziem wielowymiarowym, składają się na niego kawałki filozofii, natury, antropologii. Opowiada, że dzięki samopoznaniu, które daje tarot, ludziom jest łatwiej zajrzeć w głąb siebie. W tekście pada również pytanie, „czy tarot może przepowiedzieć przyszłość, czy nie jest niebezpieczny dla ludzi, którzy szukają łatwych odpowiedzi”. Gruszczyński przytacza w tym momencie fakt, że współcześni szarlatani czy wróżbici namawiają ludzi np. do odejścia od zachodniej medycyny, czy zmiany pracy. Odpowiedzi już jednak nie otrzymaliśmy, nie znamy więc stanowiska Pani Czarnackiej na ten temat, za to odniosłam wrażenie, że felietonista nie zadał sobie zbytnio trudu, aby poznać świat ezoteryki, opierając swoją wiedzę jedynie na własnych przekonaniach i pojedynczych, negatywnych przypadkach, które zawsze są łakomym kąskiem do rozmów.  Dodatkowo wysuwając tezę o współczesnych szarlatanach udowadnia, że jego wiedza na temat pracy współczesnych ezoteryków jest praktycznie zerowa. Tymczasem ezoterycy to najczęściej osoby wykształcone, często szlifujące swoje umiejętności w szkołach ezoterycznych, czy uczące się swojego fachu latami. Bardzo dobrze znają zagrożenia związane z niewłaściwym wykorzystaniem kart, czy innych aspektów ze świata szeroko pojętej magii i wiedzą, jak nie narażać klientów na niebezpieczeństwo. Agata Czarnacka wspomniała o tym podczas rozmowy, mówiąc, że kiedy klient nie słucha i naciska, ona nie umawia się na następne spotkanie.

Arkadiusz Gruszczyński podkreśla, że jest sceptykiem, a swój świat opiera na racjonalizmie, dziwiąc się, dlaczego naukowczyni zajmuje się nieracjonalną stroną życia. Wydaje się, że zaprzecza istnieniu świata energetycznego, duchowego, co w moim przekonaniu jest swoistą herezją. Prąd istniej, pomimo, że go nie widać, a każdy chyba słyszał o fotografii kirlianowskiej, która jasno ukazuje, że człowiek jest energią. Istnieje również magnetyzm, który także jest niewidzialny, a jednak nikt go nie neguje. Zdziwienie, że feministka zajmuje się tarotem potwierdza, że autor nie zadał sobie trudu zbadania historii ezoteryki, ponieważ obecna nauka często opiera się na badaniach ludzi, którzy zajmowali się szeroko pojętą ezoteryką. Przytoczyć tu można chociażby takie postacie jak Paracelsus, Isaac Newton, Giordano Bruno i wielu innych, którzy świetnie łączyli naukę z ezoteryką. Natomiast sam fakt, że wśród ezoteryków są również szarlatani, nie tylko nie dziwi, bo znajdują się oni dosłownie wszędzie, również wśród naukowców. Dodatkowo szarlatani potępiani są w środowisku ezoterycznym. Odpowiedzialna osoba nie stawia kartami diagnoz medycznych, czy nie namawia do zaprzestania leczenia. Agata Czarnacka tłumaczy, że jej rolą jest przede wszystkim słuchać, a klientom tłumaczy, że nie przeżyje życia za nich.  Kiedy widzi zagrożenie, często doradza swoim klientom pójście na terapie. Jest więc bardziej psychologiem, niż magiem. Ze swojej strony mogę to potwierdzić, że wielokrotnie czy to ja lub moi koledzy, pomagaliśmy osobom w kryzysie, kierując osoby z problemami do właściwego miejsca pomocy. Gruszczyński wydaje się być jednak zamknięty na słowa tarocistki i dalej lansuje swój pogląd, że fundamentalnie się z tym wszystkim nie zgadza, ponieważ wierzy w rozum, badania naukowe i duchowość, która nie ma oparcia w magii, chociaż w moim przekonaniu duchowość jest ściśle związana z magią.

Drugim rozmówcą również był filozof, pan Tomasz Stawiszyński. Przedstawia on swój punkt widzenia, rozpoczynając od tezy, że kiedy społeczeństwo przechodzi obiektywnie trudne chwile, trwa transformacja polityczna, kryzys ekonomiczny, kończy się wojna- wówczas zwykli ludzie sięgają po horoskopy, ezoterykę, czytają senniki i stawiają tarota. Dalej dowodzi, że ezoteryka bardzo silnie rozwinęła się w Polsce w latach 80 i 90, kiedy nastąpił napływ zachodniej literatury tego tematu. Przytacza postać Kaszpirowskiego i Zbigniewa Nowaka, którzy w tamtych latach wiedli prym w telewizji. Nie wnikam w to, na ile praca tych ludzi miała sens, ale np. Kaszpirowski jest ukraińskim lekarzem psychiatrą i psychoterapeutą oraz hipnotyzerem. To, czy jego programy miały działanie to inna kwestia, ale przecież hipnoza jest stosowana również przez naukowców i lekarzy, dziwi więc fakt, że Stawiszyński przytoczył akurat tą postać. Po chwili następuje fikołek i mamy dalszą część wywodów, gdzie pada pytanie, tylko nie wiadomo, który z panów je zadaje, dlaczego obecnie Polacy zajmują się ezoteryką, dlaczego ‘Vouge” publikuje horoskopy, a feministki stawiają tarota. W odpowiedzi Tomasz Stawiszyński mówi o ezoteryce jako narzędziu, które obiecuje przepowiadanie przyszłości, stwierdza, że ludzie od zawsze chcieli poznać przyszłość i, że w sytuacjach kryzysowych ludzie szukają sposobu na odzyskanie kontroli nad swoim życiem. Następnie wrzuca do jednego worka teorie spiskowe, techniki wróżbiarskie, tarota oraz religie. Informuje, że widzi, iż od jakiegoś czasu wzrasta zainteresowanie astrologią i łączy to z kryzysem sensu życia. Dostrzega jednak, że ludzie pragną czegoś więcej, niż jedynie zarabiania pieniędzy, czy budowanie kariery. Z drugiej strony wiąże to zjawisko z wycofaniem się Kościoła, czy niestabilnością ekonomiczną, dorzucając do tego poszukiwanie takiej wizji świata, w której człowiek nie jest jedynie dziełem przypadku, jak przedstawiają to współcześni naukowcy. O ile zgadzam się ze stwierdzeniem, że człowiek poszukuje swojego miejsca nie tylko na ziemi oraz we wszechświecie i od zawsze pragnie odkryć sens życia, to jednak z resztą zgodzić się nie mogę. Ezoteryka jest stara jak wszystkie cywilizacje, które znamy. Zawsze miała się dobrze i towarzyszyła człowiekowi od zarania dziejów nie tylko podczas kryzysów, przybierała jedynie różne formy w zależności od epoki i kultury.

Od czasów starożytnego Egiptu, Mezopotamii, czy starożytnej Grecji, nigdy nie było okresów, w których ludzie się nią nie interesowali. Była częścią filozofii, ponieważ wielu filozofów, a także nurtów filozoficznych łączyło w sobie filozofię i właśnie ezoterykę. Obie te dziedziny się przenikały, np. w neoplatonizmie, hermetyzmie czy filozofii mistycznej. Ezoterykami byli Platon i Pitagoras, uchodzący obecnie za ojca numerologii zachodniej, Plotym, Giordano Bruno, który za swoje przekonania spalony został na stosie, Emanuel Swedenborg, który kontaktował się z zaświatami, a także jakże sławny Carl Gustav Jung, który miał bardzo silne powiązania z ezoteryką, choć nie był ezoterykiem w tradycyjnym sensie, lecz psychologiem i filozofem, który badał symbolikę i duchowość. Jego zainteresowania obejmowały jednak alchemię, astrologię, kabałę, gnostycyzm, mandale, I Ching oraz mistykę wschodnią. Nie jest to więc pojedynczy przypadek, kiedy filozofia i nauka mieszają się z mistyką. Ezoteryka towarzyszyła Słowianom, Skandynawom, Indianom, Azjatom, Afrykańczykom i innym ludom przez wszystkie wieki. Okresem, w którym była zakazana, był czas Inkwizycji, a także czasy komunizmu. Stawiszyński twierdzi, że ezoteryka i mistycyzm były modą, która przybyła w latach 80 i 90 wraz ze wspomnianą wcześniej zachodnią literaturą. Nie zgodzę się z tą tezą. Nie była to moda, tylko dzięki upadkowi komunizmu, świat ezoteryczny mógł się nareszcie odrodzić. Należy tutaj zauważyć, że o ile w Polsce za czasów komunizmu astrologia, tarot, czy ogólnie mistycyzm, nie były mile widziane i oficjalnie były nielegalne, jak również osoby się nią zajmujące były inwigilowane przez Służby Bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli miały one kontakt z zagranicznymi ruchami duchowymi, to w innych krajach bloku wschodniego, czy np. w Chinach sprawa była o wiele poważniejsza. W ZSRR istniały dekrety antyreligijne i antymistyczne, i już od czasu rewolucji październikowej w 1917 roku zwalczano wszelkie formy mistycyzmu. W latach 30. XX wieku Stalin zaostrzył represje wobec osób zajmujących się astrologią, okultyzmem i innymi praktykami ezoterycznymi. Za wróżbiarstwo można było być aresztowanym. W czasach Chruszczowa i Breżniewa ezoteryka była uważana za niezgodną z nauką i ateistycznym światopoglądem ZSRR, więc publiczne jej propagowanie mogło skutkować represjami, a bywało, że zsyłano za nią ludzi do łagrów. W Chinach ludzi za ezoterykę zabijano, a w Rumunii więziono i katowano. Z tego właśnie powodu przez bardzo długie lata ezoteryka ukryta była w podziemiach, a kiedy doszło do upadku komunizmu po prostu z tego podziemia wyszła. Można więc stwierdzić, że negatywne podejście do ezoteryki ma swoje korzenie w najmroczniejszych dziejach ludzkości.

Co ciekawe, Stawiszyński twierdzi, że ruchy feministyczne i emancypacyjne dlatego są mocno związane z ezoteryką, bo kiedyś tzw. „wiedza tajemna” wykluczana była przez dwie wielkie siły patriarchalne – naukę i Kościół, które służyły jako narzędzie do gnębienia mniejszości. Z tego powodu obecnie z założenia są synonim emancypacji. Poczułam się tym stwierdzeniem zdegustowana, ponieważ jak widzę, my kobiety, jeżeli zajmujemy się duchowością, nadal jesteśmy postrzegane przez pryzmat czasów palenie na stosie. W moim przekonaniu nic się jak widać od tamtych mrocznych czasów nie zmieniło i nadal próbuje się narzucać ludziom jeden słuszny tok rozumowania, a racjonalizm zastąpił religię. Wszak autor felietonu właśnie z powodu nauki i rozwoju AI nie potrafi zrozumieć, dlaczego ludzie nadal wierzą w nieracjonalną stronę życia, nie pojmując, że ezoteryka jest wolnością, która wymyka się poza schematy. Nie widzi lub nie chce widzieć, albo nawet nie zadaje sobie trudu, żeby spojrzeć na tą stronę życia w sposób bardziej otwarty. Dopatruje się w czytaniu horoskopów niebezpieczeństwa i drąży ten temat, ślizgając się jednak po nim tak, żeby usłyszeć to, co z góry sobie założył. Interesuje go tylko to, czy horoskopy i wróżby są niebezpieczne, a Stawiszyński odpowiada, że zna osoby, które wkręciły się w ezoterykę zbyt mocno i nie są w stanie wyjść do sklepu po przysłowiowe bułki, nie stawiając sobie kart. I jak we wstępie, takie osoby „stają się bezwolne, sparaliżowane bezczynnością, choć poszukują sprawczości”.

Można rzec bingo, mamy to, a ja nawet jak najbardziej zgadzam się z panem Stawiszyńskim, że są takie osoby, które nie potrafią żyć bez horoskopów. Problem jest jednak taki, że jest to jedynie półprawda. Marchewka, którą przytoczyłam przewrotnie w tytule mojej recenzji jest zdrowa, posiada wiele składników odżywczych, które służą człowiekowi, ale tylko pod warunkiem, że zjadana jest w rozsądnych ilościach. Nadmiar marchewki może szkodzić a nawet doprowadzić do problemów zdrowotnych. Podobnych przykładów można podać naprawdę wiele, ponieważ wszystko co w nadmiarze szkodzi. Dlaczego więc miałoby być inaczej z ezoteryką, horoskopami?  Stawiszyński stwierdza, że „ludzie mają poczucie fatalizmu, więc szukają panaceum w tarocie, lub astrologii. No, ale jeśli one działają, to znaczy, że wszystko co się dzieje, jest już z góry ustalone, matematycznie policzone, bądź też zapisane w układzie kart. Na końcu drogi czai się więc ten sam fatalizm, na jaki te techniki miały być właśnie panaceum”. Niestety, nie mogę się zgodzić również z tą tezą.  Uważam, że jest w niej błąd w pojmowaniu chociażby kart tarota. Tarot ma za zadanie pokazanie człowiekowi wielu możliwości wyjścia z sytuacji, wskazuje jaka panuje koło niego energia. Nie podejmuje za nikogo decyzji i jak powiedziała pani Czarnacka, ma za zadanie tak pokierować rozmową, żeby człowiek sam znalazł rozwiązanie. Horoskopy, zwłaszcza horoskop urodzeniowy nie jest szczegółową instrukcją życia, pokazuje jedynie wpływy i zależności, podobnie jak robi to chociażby doradca zawodowy. Horoskop może wskazywać jakie są nasze zdolności i ukryte potencjały, wpływy, które nas otaczają, jednak to od człowieka zależy, jaką ostatecznie podejmie decyzję, i którą drogą pójdzie. Nie ma tu więc nic, co mogłoby być narzucone i niezmienne. W odróżnieniu od nauki, w której jeżeli występuje jakaś stała, to jest ona niezmienna.

Może i żyjemy w racjonalnym świecie, nauka cały czas się rozwija, podobnie jak AI, ale my ludzie, chociaż racjonaliści bardzo chcieliby nas widzieć jako nic nieznaczący pył we wszechświecie, nie jesteśmy jedynie chodzącymi maszynami. Maszyny i nauka służą ludziom, ale my nadal pozostajemy energetycznymi istotami, okruchami wszechświata umieszczonym na naszej planecie. Na pytanie skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy, nauka niestety nie udziela nam odpowiedzi, chociaż nawet w tym felietonie pada stwierdzenie, że „dominujący dziś w kulturze zachodu obraz świata, ukształtowany przez naukę głosi, że życie na ziemi pojawiło się przez przypadek, powstało z nicości i tam też powróci”. Ezoterycy się z taką tezą nie zgadzają, więc oba poglądy są poglądami równoległymi. Paradoksalnie, nie można zapomnieć również, że to ezoterycy mieli swój istotny wpływ na rozwój nauki, zwłaszcza w jej początkowych etapach. W przeszłości granica między ezoteryką a nauką była znacznie bardziej płynna, a wielu uczonych zajmowało się zarówno badaniami naukowymi, jak i tematami uznawanymi dziś za ezoteryczne, mistyczne lub wręcz okultystyczne, a z czasem stały się częścią nauki: astrologia dała podwaliny astronomii, alchemia zamieniła się w chemię, magnetyzm zwierzęcy w hipnozę i psychologię, radiestezja w geofizykę, ziołolecznictwo stało się farmakologią. Odrzucanie nieracjonalnej części naszego jestestwa tylko z powodu rozwoju nauki jest więc nielogiczne i wydaje się pozostałością po mrocznych czasach. Stwierdzenie, że czytanie horoskopów jest niebezpieczne jest prawdziwe, ale w takim samym stopniu, jak każda rzecz, która jest przyjmowana w nadmiarze.

 Jestem artykułem Arkadiusza Gruszczyńskiego bardzo rozczarowana. Już na początku założył pewną tezę, jednak absolutnie nie zagłębił się w temat. Prześlizgnął się po problemie, a z wypowiedzi rozmówców wyciągnął jedynie te fragmenty, które pasowały do jego koncepcji. Z tekstu jasno wynika, że jest sceptykiem, a do pierwszej rozmówczyni ewidentnie podszedł z irytacją. Nie podał faktów na udowodnienie szkodliwości czytania horoskopów, a jedynie wskazał, że są osoby, które nie potrafią się bez nich obejść. Przypomina to młot na czarownice, ale absolutnie niczego nie udowadnia.

AUTOR ARTYKUŁU

Doradca Ariadna

Doradca Ariadna

"Wszelkie prawa zastrzeżone, treści chroniona prawami autorskimi. Żadna część nie może być wykorzystywana lub kopiowana w jakiejkolwiek elektronicznej, mechanicznej, fotograficznej lub innej formie zapisu bez pisemnej zgody autora"