Dar – to coś
Kategoria: Wróżby ogólne
Niekiedy wróżbitę odwiedzają osoby, które myślą, że odkryły w sobie dar... Czasem dar – to coś – wiedzie osobę do wróżbity, bywa również, że u osoby dar – to coś – odkrywa dopiero wróżbita…
Oto więc kilka słów do Adepta.
Na świat nie przychodzi się ze znajomością karcianej symboliki – tego nie dziedziczy się w genetycznym kodzie. Znaczeń kart trzeba się nauczyć, może to uczynić każdy… pytanie tylko… po co – czy jest do tego powołany i jak to sprawdzić?
Moi mistrzowie mawiali, że wróżbitą być i z duszą wróżyć, to stan umysłu i wielkość ducha. Do tego jakże mądrego stwierdzenia dodam od siebie: wróżenie to umiejętność wsłuchiwania się w dźwięki inne niż pozostali, a nierzadko i rozumienie dźwięku ciszy. Zanim więc postanowisz zgłębiać karciany kod odpowiedz szczerze przed sobą, jakie masz predyspozycje (a jakie prawo?) by poruszać struny czyjejś duszy. Może szeroko pojęta ezoteryka jest tylko Twoim kapryśnym wyborem "modnego magicznego" stylu życia? Na nic moda, dyplomy czy biznesplany. Wewnętrzny spokój. Uczciwość. Intuicja. Pokora. Powołanie, tak zwie się ten DAR – TO COŚ!
Powołanie, które najpierw trzeba odkryć, wydobyć, zrozumieć, później wykształcić, następnie mądrze nim dysponować, to wszystko, to nie tylko płynące zeń korzyści, to przede wszystkim zobowiązanie do życia w szeroko pojętej uczciwości, w zgodzie z samym sobą. Gdy jesteś pewien solidnego gruntu i mocnego fundamentu, bez obaw buduj cegiełka po cegiełce.
Wróżenie z kart to dziedzina, którą trzeba poznać krok po kroku, jak poznaje się naukę. Opieranie warsztatu o tak modne dziś pojęcie jakim jest intuicjonizm, to w mojej ocenie ogromne nadużycie. Nie wystarczy nawiązać odpowiednie znajomości, określić sobie mianem uduchowionego jasnowidzącego intuicjonisty, wziąć karty do ręki, potasować, rozłożyć i…?! Karty mówią, ale bez znajomości ich języka niczego nie zrozumiesz. Co więc przekażesz? Trzeba mieć wolę, skupienie i dyscyplinę wewnętrzną, by nie tylko zobaczyć karciane sekwencje, ale usłyszeć szept niuansów, a z półtonów przestróg i basów radości układać od krótkich po dłuższe zdania. Bez spokojnego stanu ducha, bez zasobu wiedzy teoretycznej popartej ćwiczeniami, bez spokoju dookoła nie będzie prawdziwego wróżenia z kart! Ucz się więc. Czytaj, dociekaj, szczerze interesuj się tematem.
Niektórzy uczą się podczytując kilka książek jednocześnie, inni na początek wybierają jedną, której autorowi zaufają, który najlepiej przemawia do ich wrażliwości. Niektórzy uczą się czytając do snu, inni czytają w weekend, a jeszcze inni poświęcają na to każdą wolną chwilę. Żaden ze wspomnianych sposobów nie jest zły czy najlepszy, efekt zależy wyłącznie od powołania i konsekwencji. Nie chodzi o to, by w krótkim czasie przeczytać wiele książek lub jedną bezmyślnie wkuć. Kreatywnie zapamiętuj, notuj, ćwicz. Poszerzaj wiedzę, a przede wszystkim analizuj spostrzeżenia - po co sięgasz po książki, a po co, po karty.
Pozostając tym samym człowiekiem musisz się nieustannie zmieniać poprzez poszerzanie wiedzy. Nauka pieczętowana dyplomem? Czemu nie. Pamiętaj jednak, że dyplomy niczego za Ciebie nie załatwiają. Bywa, że te prezentowane na ścianie częściej tuszują brak powołania, a pomnożone do granic absurdu są dowodem osobistej próżności – uważaj więc.
Przed laty, jako lekko już opierzony adept kartomancji zapytałem moją mentorkę o możliwość ubiegania się u niej o dyplom, nieco rozzłoszczona odpowiedziała: „Dyplom?! Sumienie to więcej niż kawałek papieru!”. „Zieleń wiosny jest złotem jesieni – ucz się i ćwicz! Pytaj karty o sprawy które rozumiesz, wtedy one nie zwiodą ciebie, a ty nie zawiedziesz kogoś i siebie”.
Miała rację. Uczyła, podpowiadała, bywało, że chwaliła. Latami obserwowała moje wróżbiarskie poczynania. Odeszła niespodziewanie. Wśród ofiarowanych mi po niej kilku drobiazgów, znalazłem list do mnie i... dyplom. Ot, bardzo ładna tekturka bez mocy urzędowej, ale jakże dla mnie wielką ma moc, bo to bezcenna pamiątka!
Moja mistrzyni była osobą ogromnej mądrości – sądzę, że wiedziała, iż młodzieńczy wiek nawet starej duszy może zawrócić w głowie i przesłonić istotę zawodu.
W dzisiejszych czasach pewnie lepiej mieć wróżbiarski dyplom, ale czy pogoń za kolejnym kawałkiem papieru nie przesłoni czegoś ważniejszego?
– Za moich czasów to…! Kto nie słyszał tej pokoleniowej mądrości? Zazwyczaj najlepiej wiedziała dawno nie widziana ciocia albo wuj pod wąsem. Zawsze mnie intrygowało, na ile owa złota myśl była życzliwym poskromieniem moich młodzieńczych zapędów, a ile kryło się w niej wyidealizowanego wspomnienia lat ich własnej młodości? Jedno jest pewne – dekady mijają, a dobro i zło, mądrość i głupota, uczciwość i szachrajstwo cieszą się wieczną młodością.
Wróżenie dla siebie i innych oraz – jakkolwiek bezdusznie to brzmi – zawodowe wróżenie wraz z bogatym zapleczem marketingowym, to nic nowego. Choć szyte na miarę swoich czasów to wszystko już kiedyś było, a z całą pewnością będzie także w przyszłości.
Opisując wojenne realia Tomasz Szarota w książce „Okupowanej Warszawy dzień powszedni” napisał: (…) „Śmiało można powiedzieć, że kwitło ono [wróżbiarstwo] po prostu dzięki istnieniu olbrzymiego zamówienia społecznego. Niebłahe były poza tym względy natury finansowej powodujące, że za "fach" wróżbiarza wzięły się osoby nie tyle nawiedzone czy posiadające odpowiednie predyspozycje telepatyczne, lecz zwykli spryciarze, zarabiający w ten sposób na życie”. Autor pokrzepiająco jednak dodaje: „Choć zazwyczaj owi wróżbiarze, jasnowidze, astrologowie czy grafolodzy opierali swą działalność na ludzkiej naiwności, niekiedy zdarzało się przecież, że wróżba spełniła się. Mało tego, były wypadki wręcz wskazujące na to, że nie wszystko polegało na oszustwie i szalbierstwie, niektórzy posiadali rzeczywiście jakąś wrodzoną intuicję czy zdolności telepatyczne”.
W naszej rzeczywistości w modzie jest jasnowidzenie, wizjonerstwo, doradztwo, a pożądany i popłatny wszelakiej maści rytualizm i – cokolwiek to znaczy cytuję zasłyszane: „nowoczesne przewodnictwo duchowe” (nowoczesne? – czyli jakie?). To zrozumiałe, że współcześni wróżbici są – i powinni być – elastyczniej rozumiejący świat oraz ludzi niż ich nawet najuczciwsi koledzy po fachu sprzed 100, 70 czy choćby sprzed 20 lat, jednak w wymiarze duchowym my współcześni powinniśmy być bardziej w XIX niż XXI stuleciu.
W dobie zaawansowanej techniki łatwiej bez większego wysiłku widzieć i słyszeć wyraźniej, ale czy dzięki temu łatwiej bardziej postrzegać? Współczesny wróżbita powinien być tylko (?) i aż (!) rozumnym ludzkim człowiekiem! Uczciwe spojrzenie w oczy, dyskretna rozmowa, szczere zainteresowanie człowiekiem – od tego się wszystko zaczyna i na tym się kończy. Odrzucając cyfrowość myślenia na rzecz analogowego postrzegania doświadczysz wrażeń i uczuć przewyższających efekt 3D. Będąc karcianym wróżbitą musisz się napracować; nie chodzi wcale o wróżenie na kilku etatach, marketing, fałszywie zbolałą minę nad czyimś zmartwieniem, czy tzw. uśmiech Nr 8, do spółki z podaniem herbatki z wczorajszego parzenia i twardego jak kamień biszkopcika.
W trakcie seansu nie odbieraj telefonów udzielając potencjalnemu klientowi informacji o "cenniku", zignoruj domofon, nie spoglądaj ukradkiem na zegarek, nie przepraszaj na chwilkę żeby pomieszać w garnku. Zapewniam, to wykonalne.
Niektórzy telefonują czy przychodzą na karty tylko po konkretne odpowiedzi, inni pragną spokojnej rozmowy i inspiracji płynącej z karcianego przekazu – każdy bez wyjątku jest ważny, każdemu należy się 100%... Twojego zaangażowania i dyskrecji!
Jeśli dla Ciebie podstawową motywacją wróżenia jest chęć zysku czy sławy, warto, bym u progu pozbawił złudzeń… Miarą dobrego wróżbiarza nie jest ilość zer na koncie bankowym i rozdawanie autografów, ale umiejętność nieżałowania czasu i szczerego zaangażowania w pomocy. Najlepszy wróżbita to niekoniecznie ten, który bryluje w telewizji i ma tysiące fanów, kto wie czy zwyczajnie-niezwyczajnym nie jest bardziej ktoś pozornie anonimowy, choćby i wróżący pod chmurką. Nie ważne jest miejsce, a to co Cię motywuje i ile dajesz z siebie.
Potencjalnych minusów tzw. zawodowego wróżenia jest więcej niż plusów; człowiek bowiem przez cały czas balansuje między pochwałami a krytyką, między przykrością a uśmiechem. W słowie i zachowaniu należy wykazywać się lekkością motyla a odporności psychicznej być na kształt siły tura. Wróżenie wymaga odwagi, ale i wyczucia. To wartości podstępne, bo często odwaga przeradza się w bezczelność, a wyczucie w strach, stąd prosta droga do oderwania się od rzeczywistości. Upadek jest bolesny. Na każdym etapie wróżbiarskiej pracy trzeba nieustannie siebie kontrolować, aby komuś, ale i sobie nie zrobić krzywdy. To piekielnie trudny zawód, wymagający, nie zawsze sprawiedliwy...
Czy nadal twierdzisz, że to Twoja bajka? Zastanów się dobrze! Masz jeszcze czas, by zawrócić z tej drogi.
Jako dziecko podsłuchałem rozmowę dorosłych... Po latach w chwili ważnych życiowych wyborów pamiętałem z niej niewiele, tylko tyle, że Pani Pellegrini wielokrotnie powtarzała „ma dobrą rękę, dryg, talent będzie szczęśliwy w zawodzie”. Jaki byłem zły, jaki rozczarowany gdy… nie zostałem zegarmistrzem, choć chciałem! Nie zostałem marynarzem, a chciałem! Nie zostałem aktorem teatralnym, a chciałem i nie zabrakło mi siły żeby kształcić się również w tym kierunku. Nie pragnąłem być wróżbiarzem, a nim jestem! Może więc... tak właśnie miało być. Zatem przeznaczenie najpewniej istnieje, nie śmiej jednak redukować jego znaczenia do: alibi na wszystko.
Gęsty wróżbiarski las skrywa wiele… Zwieść mogą blaski i cienie. Patrz oczyma, słuchaj sercem. Kierunek oraz tempo wędrówki wyznaczać będą nieśmiałe uśmiechy, życzliwe gesty. Tyleż skromne co szczere słowa nie pozwolą Ci zginąć, dzięki nim poczujesz wiatr w plecy. Pamiętając, że pycha kroczy przed upadkiem mądrze podążaj naprzód. Idź śmiało, wraz ze słońcem w zenicie, przy księżycu w pełni i nowiu. Wędruj po kres drogi, tam bowiem kryje się Źródło Przeznaczenia, a w którego tafli ujrzysz swoje odbicie i swoje czyny...
W dobre wróżby warto wierzyć, tym nieco gorszym należy stawić czoło i popracować, by odwrócić niekorzystne sytuacje. Źle przekazana przepowiednia może położyć się cieniem na czyimś życiu, pamiętaj zatem – nić życia snuta przez Trzy Mojry choć jedna włókien ma wiele.
Bądź wierny zasadom i nigdy nie trać sumienia – nigdy, za żadną cenę! Zapisz się dobrze w ludzkiej pamięci, bo gdy wybije ostatnia godzina tak naprawdę tylko to po nas zostaje.
Życzę Ci mądrej siły spokoju, wytrwałości a ciekawość odkrywania tego, co jest za kolejnym zakrętem nich prowadzi Cię po horyzont. Szerokiej, bezpiecznej wróżbiarskiej drogi, a gdy zboczysz z trasy lub zabraknie sił, przypomnij sobie słowa niżej podpisanego, być może pomogą odnaleźć zagubiony szlak.
Z pozdrowieniami,